Obserwatorzy

Zachowanie nauczycieli w szkołach.

Dziś dzień nauczyciela, dlatego postanowiłam trochę powspominać i spojrzeć na pewne rzeczy z innej strony.
Naukę zakończyłam kilka lat temu wspominam ten czas bardzo różnie, niektóre okresy z tamtego życia chciałabym przeżyć jeszcze raz, coś powtórzyć albo coś zmienić. Są też momenty, które mocno chciałabym wyrzucić z mojej pamięci. Wymazać, wyciąć, cokolwiek, byleby już nigdy o tym nie myśleć.


Wiem, że tak się nie da, a starych ran nie powinno się rozdrapywać.
Teraz jestem osobą dorosłą, a na samo wspomnienie tych złych momentów czuję, aż mnie kłuje w sercu.
O czym pisze? O zachowaniu nauczycieli wobec uczniów. Przyznam szczerze, nigdy nie byłam szkolnym prymusem, w sumie to z ocenami byłam na szarym końcu. Ale nie dlatego, że nie chciało mi się uczyć, ale dlatego, że nie potrafiłam. Mogłam siedzieć cały dzień nad książkami, a na drugi dzień nic nie pamiętać.
No normalnie jakby czarna dziura wchłonęła całą moją wiedzę. Ale nauczyciele zachowywali się bardzo ozięble, na każdym kroku mnie krytykowali, że jestem leniem, że nie chce mi się uczyć, że pewnie wolę grać na komputerze niż zasiąść do książek.

A gdy chodziłam do podstawówki, to komputera u mnie w domu nie było, pojawił się dopiero gdzieś w połowie gimnazjum.

Przez cały swój okres edukacji słyszałam niejednokrotnie przykre słowa od nauczycieli. Nawet w klasie maturalnej, pamiętam, jak nauczycielka z uśmiechem na twarzy mówiła:"nie podchodź do matury bo nie zdasz".
Albo jeszcze cofnę się kawałek wstecz. Od dziecka nie lubiłam widoku krwi, na samą myśl o jej pobieraniu, albo o układzie krążenie robiło mi się słabo.
I nadszedł ten dzień, kiedy po raz pierwszy przyszło mi mieć z tym styczność w szkole, gdy nauczycielka włączyła film o krwiobiegu. Pamiętam początek, potem ocknęłam się u szkolnej higienistki.A ile ja się wtedy nasłuchałam, że jestem dziecinna, że unikam problemu, że jak nie przestane mdleć na zawołanie (tak mi wtedy zarzucono ;) ) to nigdy nie znajdę pracy, ani męża a o dzieciach mogę zapomnieć.

No cóż fakty mówią same za siebie. A w wieku 19 lat pracowałam w chłodni przy obróbce mięsa.

Pomijając już to. Moim głównym założeniem jest zrozumienie, dlaczego nauczyciele czują się bezkarni, dlaczego czują, że mają pozwolenie nad dokuczaniem słabszym uczniom. Przecież to ani nie motywuje do nauki, ani nie polepsza atmosfery. Po prostu tego nie potrafię zrozumieć.

Wiem, że czasem każdemu mogą puścić nerwy, ale chyba to nie powód by wyżywać się na uczniach. Znam osobiście przypadki, gdzie przez takie traktowanie uczniowie rezygnowali z dalszej nauki, prosząc rodziców albo o przeniesienie do innej placówki albo o nauczanie indywidualne.

Zastanawiam się, czy coś się może jednak w szkołach zmieniło od moich czasów? Może Wy, lub Wasze dzieci widzicie  poprawę? Podzielcie się tutaj ze mną na ten temat. A może uważacie, że krytyka i potępianie przy całej klasie jest dobre i niesie za sobą jakąś ukrytą korzyść?


Aha, zapomniałam, nie mówię, że każdy nauczyciel tak  traktuje uczniów, ale zdażają sę takie wyjątki, a ja na takie wyjatki natrafiałam bardzo często :)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przekąski na spotkaniu blogerek

Kakao ceremonialne

Francuskie lane perfumy