Wróciliśmy do domu-w końcu!
Na samym początku, gdy założyłam bloga opisałam naszą sytuację rodzinną i to, że przebywamy poza granicami, w Walii dokładnie. Gdy zakładałam bloga nawet nie myślałam, że tak szybko postanowimy wrócić do domu w Polsce, była to taka szybka akcja, decyzja podjęta w zaledwie 15 minut. Plany na najbliższe lata naszego życia musiały się zmienić o 180 stopni. Czy tak pochopnie podjęte decyzje są dobre? Tego nie wiem, ale czasem nie ma wyjścia i człowiek musi zrobić coś bez namysłu, pod wpływem impulsu, kierując się głownie dobrem rodziny.
To był dokładnie 2 maj, mąż wrócił zmęczony po pracy, zdążył przywitać sie ze mną i z córką i usiadł jak zawsze do kolacji. Podałam mu ją, wraz ze złymi wieściami, które tego dnia do mnie dotarły. W sumie to nawet długo nie dyskotowaliśmy na ten temat " i co teraz będzie" ? Decyzja była jednomyślna:"wracamy do Polski" Chociaż wtedy gładko poszło, to zjazd wcale nie był taki łatwy jak się wydawało.
Cała papierologia, wypisywanie się ze wszystkich urzędów, banków, przychodni i jeszcze pakowanie sprawiało, że nie miałam na nic sił ani ochoty. W dodatku czasu było nie wiele, myślelismy, ze sie z tym nie wyrobimy. W niecałe 3 tygdonie udało nam się spakować cały nasz dobytek w 18 kartonowych pudeł o wielkości 50/50 cm. Oczwiście meble to już inna bajka. Ale daliśmy radę i 9 czerwca poraz ostani zatrzasnęliśmy za sobą drzwi do nie naszego już mieszkania. Chociaż z powrotu do Polski cieszyłam się jak dziecko, to jednak z momentem oddawania kluczy coś mnie ściskało w sercu. Jakby nie było spędziliśmy tam prawie dwa lata. To sporo, zwłaszcza, że bardzo wiele wtedy przeżyliśmy
Wspomnień z tego okresu mam wiele. Wiele poznanych ludzi, z którymi już się pewnie nie zobaczę. Zostawiłam tam cząstkę siebie i swojego życia. Były dobre i złe momenty. Przez te drugie własnie wyszło jak wyszło. Już teraz wiem, ze decyzja przez nas podjęta jest właściwa, chociaż od razu w Polsce zaczęły się schody, to wiem, że damy radę pokonać wszystkie przeszkody. Najważniejsze żeby trzymać się razem i wspierać w trudnych chwilach, jak to mówią, w rodzinie tkwi prawdziwa siła.
Zapraszam wszystkich na małą wędrókę po miejscu w którym byłam, zdjęcia z miasta w którym mieszkałam :)
To był dokładnie 2 maj, mąż wrócił zmęczony po pracy, zdążył przywitać sie ze mną i z córką i usiadł jak zawsze do kolacji. Podałam mu ją, wraz ze złymi wieściami, które tego dnia do mnie dotarły. W sumie to nawet długo nie dyskotowaliśmy na ten temat " i co teraz będzie" ? Decyzja była jednomyślna:"wracamy do Polski" Chociaż wtedy gładko poszło, to zjazd wcale nie był taki łatwy jak się wydawało.
Cała papierologia, wypisywanie się ze wszystkich urzędów, banków, przychodni i jeszcze pakowanie sprawiało, że nie miałam na nic sił ani ochoty. W dodatku czasu było nie wiele, myślelismy, ze sie z tym nie wyrobimy. W niecałe 3 tygdonie udało nam się spakować cały nasz dobytek w 18 kartonowych pudeł o wielkości 50/50 cm. Oczwiście meble to już inna bajka. Ale daliśmy radę i 9 czerwca poraz ostani zatrzasnęliśmy za sobą drzwi do nie naszego już mieszkania. Chociaż z powrotu do Polski cieszyłam się jak dziecko, to jednak z momentem oddawania kluczy coś mnie ściskało w sercu. Jakby nie było spędziliśmy tam prawie dwa lata. To sporo, zwłaszcza, że bardzo wiele wtedy przeżyliśmy
Wspomnień z tego okresu mam wiele. Wiele poznanych ludzi, z którymi już się pewnie nie zobaczę. Zostawiłam tam cząstkę siebie i swojego życia. Były dobre i złe momenty. Przez te drugie własnie wyszło jak wyszło. Już teraz wiem, ze decyzja przez nas podjęta jest właściwa, chociaż od razu w Polsce zaczęły się schody, to wiem, że damy radę pokonać wszystkie przeszkody. Najważniejsze żeby trzymać się razem i wspierać w trudnych chwilach, jak to mówią, w rodzinie tkwi prawdziwa siła.
Zapraszam wszystkich na małą wędrókę po miejscu w którym byłam, zdjęcia z miasta w którym mieszkałam :)
Komentarze
Prześlij komentarz