Na ratunek zniszczonym włosom!
"Kobieta zmienną jest"- to zdanie wypowiedział ktoś bardzo dawno i jest tak uniwersalne, że idealnie pasuje prawie do każdej sytuacji w naszym życiu :) Najczęściej coś co zmieniamy to zdanie i styl. Nawiązując do tego drugiego, to zmiana stylu najczęściej wiąże się ze zmianą fryzury. Chociaż z włoskami lubimy poeksperymentować, ot tak po prostu. Bo nigdy się nam w nich nic nie podoba. Kręcone wyprostować, proste pokręcić, długie obciąć, krótkie zapuścić, jasne przefarbować w ciemne, ciemne rozjaśnić itd. Brzmi znajomo?
Pewnie tak, sama nie raz zmieniałam swoje fryzury i to kilka razy w ciągu miesiąca. Niestety odbija się to na ich kondycji. Zaczynają być łamliwe, podatne na wypadanie, rozdwajają się i blakną.
Ostatnio przetestowałam Garnier Fructis Goodbye Damage składający się z szamponu i maski. Mimo, że moje włosy nie wyglądają jakby nigdy nikt w nie ingerował, to i tak jestem bardzo zadowolona.
Przypominam, że testowałam szampon i maskę, a nie super profesjonalny sprzęt do naprawy włosów ;) I jak na produkty codziennego użytku, dostępne na każdą kieszeń dały naprawdę radę z mocno zniszczonymi włosami. Producent zapewnia: "napraw rok zniszczeń w 3 aplikacjach" Nie mogę się zgodzić i nie zgodzić z tym określeniem. Po 3 aplikacjach faktycznie widać, że włosy są mniej zniszczone, ładniejsze, lśniące i mocniejsze. Sama byłam zdziwiona efektu w tak krótkim czasie. Jednak, by naprawdę naprawić zniszczone włosy, trzeba skończyć całą serię ( czyli do ostatniej kropli szamponu i maski) w zależności też od stopnia uszkodzeń, należy kontynuować zabieg, kupując następne opakowania. A co sprawia, że ten produkt jest taki dobry? Na pewno fakt, że nie zawiera parabenów, a w jego składzie można znaleźć ekstrakt z owoców amli oraz keraphyll. Składniki, które za zadanie mają wzmocnienie i regenerację włosa.
Teraz można szaleć do woli z włosami, zwłaszcza, gdy wiemy, że na ich ratunek przychodzą produkty, które naprawę działają i są dostępne prawie w każdym sklepie.
Pewnie tak, sama nie raz zmieniałam swoje fryzury i to kilka razy w ciągu miesiąca. Niestety odbija się to na ich kondycji. Zaczynają być łamliwe, podatne na wypadanie, rozdwajają się i blakną.
Ostatnio przetestowałam Garnier Fructis Goodbye Damage składający się z szamponu i maski. Mimo, że moje włosy nie wyglądają jakby nigdy nikt w nie ingerował, to i tak jestem bardzo zadowolona.
Przypominam, że testowałam szampon i maskę, a nie super profesjonalny sprzęt do naprawy włosów ;) I jak na produkty codziennego użytku, dostępne na każdą kieszeń dały naprawdę radę z mocno zniszczonymi włosami. Producent zapewnia: "napraw rok zniszczeń w 3 aplikacjach" Nie mogę się zgodzić i nie zgodzić z tym określeniem. Po 3 aplikacjach faktycznie widać, że włosy są mniej zniszczone, ładniejsze, lśniące i mocniejsze. Sama byłam zdziwiona efektu w tak krótkim czasie. Jednak, by naprawdę naprawić zniszczone włosy, trzeba skończyć całą serię ( czyli do ostatniej kropli szamponu i maski) w zależności też od stopnia uszkodzeń, należy kontynuować zabieg, kupując następne opakowania. A co sprawia, że ten produkt jest taki dobry? Na pewno fakt, że nie zawiera parabenów, a w jego składzie można znaleźć ekstrakt z owoców amli oraz keraphyll. Składniki, które za zadanie mają wzmocnienie i regenerację włosa.
Teraz można szaleć do woli z włosami, zwłaszcza, gdy wiemy, że na ich ratunek przychodzą produkty, które naprawę działają i są dostępne prawie w każdym sklepie.
Komentarze
Prześlij komentarz