Mamo, przestań się oceniać, zacznij się doceniać!
Zanim zaszłam w ciążę, nie rozumiałam, dlaczego wszystkie matki jakie znam krytykują się tak ostro jakby startowały w jakiś zawodach na "najlepszą mamę na świecie" W kółko powtarzałam sobie: "ja taka nie będę, zachowam dystans" Ta, akurat. Okazało się, że jestem jeszcze gorsza niż otaczające mnie mamy ;)
Już w pierwszym trymestrze, gdy niektórzy sie dowiedzieli o ciąży zaczęłam słyszeć plan jak wygląda mama idealna, jak sie zachowuje, co robi, czego nie robi. Macierzyństwo miało być p prostu sielanką, a dziecko miało urodzić się z wiedzą trzydziestolatka.
Tak jak pisałam wyżej, od samego poczętku słyszałam coś w tym stylu:
-nie noś/bujaj dziecka bo przyzwyczaisz
-jak troche popłacze to nic mu nie będzie,
-to Ty rządzisz dzieckiem, nie ono Tobą, nie pozwól się terroryzować płaczem( to było dla mnie chyba najgorsze co mogłam usłyszeć)
- czy zje ciepłe czy zimne mleko nie ważne, ważne że je.
I wiele, wiele podobnych rzeczy, które słyszę po dziś dzień. Z dala od rodziny, przyjaciół ulegałam wpływom otoczenia, bo tak naprawdę, za granicą, nie ma zbyt wielkiego wyboru do selekcji znajomych. I tak właśnie kreował się we mnie obraz nowoczesnej matki. Wypoczętej, pięknie ubranej, bez stresu, bez worów pod oczami, po prostu rozwitającej kobiety, która ma czas zawsze i wszędzie, a jej dziecko nie płacze nie marudzi, śpi całe noce.
Jakże okrutna okazała się prawda związana z macierzyństwem. Miałam ciągle wyrzuty sumienia, obwiniałam sie o każdą głupotę( co zdarzyło mi się nawet dziś) Gdy dziecko spało korzystałam nie raz żeby wziąć szybki prysznic albo wypić po prostu w spokoju kawę, zaraz potem obwiniałam się, że w tym czasie mogłam posprzątac, ugotować, wyprać itd.
Obwiniam się, że mało się bawię z dzieckiem, że 3 dzień z rzędu gotuje jej ten sam obiad, że nie pzrebieram jej bodziaków po każdej zupce. Przede wszystkim obwiniam się, że dostaje od mnie za mało miłości. To wszystko przez te trudne początki, kiedy dziecko płakało, bałam się jej brać bo zaraz w głowie dźwięczał komunikat: "zostaw! przyzwyczaisz"
Ciągłe wyrzuty sumienia mam zapewnie nie tylko ja, ale i większośc mam. Początki bywają różne. Każda przechodzi przez to inaczej. Jedno wiem na pewno, powinnyśmy z tym skończyć raz na zawsze! Tak naprawdę nasze dzieci dostały od nas dużo więcej niż nam się wydaje.
Mamo, bo do Ciebie to piszę. Przypomnij sobie jak troszczyłaś sie o swoje maleństwo, gdy było jeszcze wielkości ziarenka piasku. Nikt inny, tylko Ty wiesz ile strachu przeżywałaś o kolejny dobry dzień. Mamo, przestań się katować, że zrobiłaś to czy tamto, jesteś człowiekiem i też masz prawo do chwilowego braku kontroli nad emocjami. Wstajemy w nocy kilkadziesiąt razy, nie raz po to by maleństwo poczuło bezpieczny dotyk dłoni mamy. Przebieramy, karmimy, opiekujemy się, nawet gdy same potrzebujemy opieki. Zacznijmy się doceniać, bo jesteśmy kochającymi matkami, a nie zaprogramowanymi robotami. A przede wszystkim nie przejmujmy się opinią publiczną, "złotymi radami" otaczających nas ludzi.
Już w pierwszym trymestrze, gdy niektórzy sie dowiedzieli o ciąży zaczęłam słyszeć plan jak wygląda mama idealna, jak sie zachowuje, co robi, czego nie robi. Macierzyństwo miało być p prostu sielanką, a dziecko miało urodzić się z wiedzą trzydziestolatka.
Tak jak pisałam wyżej, od samego poczętku słyszałam coś w tym stylu:
-nie noś/bujaj dziecka bo przyzwyczaisz
-jak troche popłacze to nic mu nie będzie,
-to Ty rządzisz dzieckiem, nie ono Tobą, nie pozwól się terroryzować płaczem( to było dla mnie chyba najgorsze co mogłam usłyszeć)
- czy zje ciepłe czy zimne mleko nie ważne, ważne że je.
I wiele, wiele podobnych rzeczy, które słyszę po dziś dzień. Z dala od rodziny, przyjaciół ulegałam wpływom otoczenia, bo tak naprawdę, za granicą, nie ma zbyt wielkiego wyboru do selekcji znajomych. I tak właśnie kreował się we mnie obraz nowoczesnej matki. Wypoczętej, pięknie ubranej, bez stresu, bez worów pod oczami, po prostu rozwitającej kobiety, która ma czas zawsze i wszędzie, a jej dziecko nie płacze nie marudzi, śpi całe noce.
Jakże okrutna okazała się prawda związana z macierzyństwem. Miałam ciągle wyrzuty sumienia, obwiniałam sie o każdą głupotę( co zdarzyło mi się nawet dziś) Gdy dziecko spało korzystałam nie raz żeby wziąć szybki prysznic albo wypić po prostu w spokoju kawę, zaraz potem obwiniałam się, że w tym czasie mogłam posprzątac, ugotować, wyprać itd.
Obwiniam się, że mało się bawię z dzieckiem, że 3 dzień z rzędu gotuje jej ten sam obiad, że nie pzrebieram jej bodziaków po każdej zupce. Przede wszystkim obwiniam się, że dostaje od mnie za mało miłości. To wszystko przez te trudne początki, kiedy dziecko płakało, bałam się jej brać bo zaraz w głowie dźwięczał komunikat: "zostaw! przyzwyczaisz"
Ciągłe wyrzuty sumienia mam zapewnie nie tylko ja, ale i większośc mam. Początki bywają różne. Każda przechodzi przez to inaczej. Jedno wiem na pewno, powinnyśmy z tym skończyć raz na zawsze! Tak naprawdę nasze dzieci dostały od nas dużo więcej niż nam się wydaje.
Mamo, bo do Ciebie to piszę. Przypomnij sobie jak troszczyłaś sie o swoje maleństwo, gdy było jeszcze wielkości ziarenka piasku. Nikt inny, tylko Ty wiesz ile strachu przeżywałaś o kolejny dobry dzień. Mamo, przestań się katować, że zrobiłaś to czy tamto, jesteś człowiekiem i też masz prawo do chwilowego braku kontroli nad emocjami. Wstajemy w nocy kilkadziesiąt razy, nie raz po to by maleństwo poczuło bezpieczny dotyk dłoni mamy. Przebieramy, karmimy, opiekujemy się, nawet gdy same potrzebujemy opieki. Zacznijmy się doceniać, bo jesteśmy kochającymi matkami, a nie zaprogramowanymi robotami. A przede wszystkim nie przejmujmy się opinią publiczną, "złotymi radami" otaczających nas ludzi.
Komentarze
Prześlij komentarz